-
Mamy kłopoty James
- Wiem – odparł Potter z uśmiechem.
- Nie wyglądasz na zmartwionego
- Spójrz na to z innej strony
Remusie. Z tej pozytywnej.
- Co jest pozytywnego w tym, że
wyrzucą nas ze szkoły? – spytał Syriusz.
- To, że skoro maja nas wyrzucić
lada dzień to nie zaszkodzi pouczyć się trochę animagii. Jeśli mamy wylecieć to,
kiedy jak nie teraz? Taka nauka trwa naprawdę długo. Tylko spróbujemy – Było
widać, że James jest dumny ze swojego pomysłu.
- Nie
- Remusie…
- Nie
- A ja myślę, że to dobry pomysł –
odezwał się Peter. – Obawiam się, że nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia
Remusie
-
Zgoda, ale tylko raz i tylko dzisiaj! Dajcie mi tę książkę.
- Jest mały problem…
- Jaki?
- W tej książce nie pisze jak zostać
animagiem.
- Nie jest napisane! – wtrącił Remus.
- No przecież mówię - Remus tylko przewrócił oczami, gdy Peter
kontynuował. – Książki milczą! Szukaliśmy w całej bibliotece.
- Nie w całej – przerwał mu Syriusz.
– Nie w dziale ksiąg zakazanych.
- Nie możemy tam wejść od tak sobie!
– oburzył się Peter.
- No to pójdziemy tam w nocy!
- W sumie to i tak mają nas
wyrzucić.
- No właśnie – przerwał im Remus. –
Was!
- To pójdę tylko ja z Syriuszem.
- To nie skończy się dobrze…
- Czy kiedykolwiek coś, co robiłem z
Jamesem skończyło się źle? – spytał Syriusz.
- Tak – Odpowiedź Lupina padła od
razu. – Pamiętasz jak podpaliliście tę kanapę?
- No dobra… A po za tym?
- Ta akcja z miotłami ostatnio.
- To się nie liczy!
- A to jak rok temu w pociągu chcieliście
oknem wyjść na dach?
- Okej niech ci będzie – odparł
James. – Ale tym razem będzie inaczej. Zgoda?
- Zgoda – odparł Lupin ze śmiechem.
- Widziałeś Black? – krzyknął wesoło
Potter. – I kto tu ma urok osobisty?
***
- Jest pan pewien panie Wood? –
Nauczycielka powoli przechadzała się po swoim gabinecie. Stawiała kroki tak
rytmicznie, że Robertowi wydało się to wręcz nienaturalne. Drewniana podłoga lekko
uginała się pod jej ciężarem wydając charakterystyczne dźwięki.
- Dawno nie byłem czegoś tak pewien
pani profesor.
- Są dopiero na trzecim roku.
- Ja sam zaczynałem, gdy byłem od
nich młodszy o rok.
- Ale ci chłopcy… - ciągnęła
profesor McGonagall. – Oni nie są zbyt odpowiedzialni.
- Nie mają być odpowiedzialni pani
profesor. Mają być dobrzy! A są, sam widziałem. Może nawet uda im się w jakimś
stopniu zrekompensować Gryffindorowi te wszystkie punkty, które przez nich
straciliśmy. Ręczę za nich pani profesor!
- Dobrze – odparła nauczycielka. – A
teraz zejdź mi z oczu, bo jeszcze zmienię zdanie.
- Dziękuję pani profesor – rzekł
ucieszony Wood – jest pani najlepsza!
***
- To co, gotowy? – James skierował
swój wzrok na przyjaciela.
Słońce zaszło już dwie godziny
wcześniej a oni mieli właśnie wybrać się do biblioteki. Syriusz już miał
odpowiedzieć twierdząco, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem. W progu stanął
Fabian Prewett. Chłopak był wyraźnie przygaszony. Usiadł na dywanie i objął
swoje kolana rękami.
- Co się stało? – spytał zdziwiony
Remus.
- Kryzys egzystencjalny…
- Czyli pijemy. – Syriusz spojrzał
na Jamesa ze smutkiem, po czym wyjął ze swojej szafki butelkę z kremowym piwem
i rzucił ją do Fabiana.
***
Młody
szatyn stał przed lustrem i spoglądał w swoje odbicie. Po chwili energicznie
pomachał głową jakby wybudzał się z jakiegoś transu. Zamknął oczy i odkręcił
kurek przy kranie. Choć jego oczy były zamknięte trafił w niego bezbłędnie
sprawiając wrażenie, że odkręcał go już miliony razy. Podsunął dłonie pod
strumień chłodnej wody i następnie płynnie przejechał nimi po twarzy. Chwycił
biały bawełniany ręcznik i przetarł nim dłonie a następnie swoje oblicze. Zahamował
strumień wody i odruchowo wytarł jeszcze dłoń w spodnie gdyż kurek był mokry.
Otworzył drewniane drzwi, a te głośno zaskrzypiały. Dźwięk ten jednak nie
obudził, żadnego z chłopców śpiących w drewnianych łóżkach z baldachimem. Remus
uśmiechnął się lekko, po czym cofnął się do samej ściany. Wziął rozbieg, odbił
się od podłogi i wskoczył na śpiącego, przykrytego kołdrą Syriusza.
- Powaliło cię Lupin? – wrzasnął Black.
- Nie, ale was chyba tak skoro jeszcze nie
wstaliście, bo za pięć minut zaczynamy transmutację! – odparł Remus czochrając
przyjaciela po włosach.
- Co!? – Syriusz podniósł się zrzucając przy
okazji Remusa na podłogę. – Naprawdę?
- Nie! – odparł Lupin ze śmiechem. – mamy jeszcze
jakieś sto minut – zapewnił spoglądając na zegarek.
- To, po jaką cholerę mnie budzisz idioto? –
Gryfon krzyknął tak głośno, że pozostali dwaj chłopcy otworzyli oczy,
przenieśli się do pozycji siedzącej.
- Daję wam pięć minut. – Lupin zignorował
pytanie i zaczął zapinać białą, wygnieciona koszulę. – Idziemy na śniadanie.
***
- Dobra stary – rzekł Potter. – nie możemy
spędzić całego dnia na śniadaniu. Trzeba stawić czoło kocicy.
- Gdy słyszę kocica mam przed oczami postać
trochę innej kobiety… - odparł Syriusz spoglądając na przyjaciela spode łba.
- Ale jakby nie patrzeć ona-jest-ko-tem! –
odparł Lupin sylabizując.
- Do jej charakteru bardziej pasowałyby mi
niedźwiedź grizzly… - Syriusz zobaczył nietęgie miny przyjaciół. – Ona za mną
stoi, prawda? Proszę powiedz, że nie! – Black spojrzał błagalnym wzrokiem na
Petera.
- Nie – odparł spokojnym tonem Pettigrew.
- To dobrze
chyba bym nie wytrzymał wzroku tej starej jędzy! – Syriusz zaśmiał się wesoło.
- Gryffindor
traci 15 punktów przez pańską arogancję, panie Black. – Za chłopakiem stała nauczycielka.
– I proponuję by wybrał się już na zajęcia, bo nie toleruję spóźnień. - dodała
i odeszła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.
- Dlaczego mnie
okłamałeś! – wysyczał Syriusz przez zaciśnięte zęby.
- Sam mówiłeś,
że mam powiedzieć, że nie! – usprawiedliwił się Peter i zaczął się śmiać a
James i Remus mu zawtórowali. Jedynie Syriuszowi nie było do śmiechu.
***
Lekcja
miała skończyć się za dokładnie minutę. Uczniowie zaczęli juz pakować swoje
rzeczy. Profesor Minerwa McGonagall rytmicznie przechadzała się z jednego końca
sali na drugi.
- Bardzo dobrze
poradziliście sobie na dzisiejszej lekcji. Choć zdaje sobie sprawę z tego, że
zmienianie czajnika w żółwia było dla większości z was sporym wyzwaniem to
jestem usatysfakcjonowana z dotychczasowych wyników waszej pracy. Na następnej
lekcji będziemy kontynuować ćwiczenia. Pamiętajcie, że na oddawanie wypracowań
macie czas do końca tygodnia. Dziękuję, możecie już iść. Panowie Black i Potter
zostają.
- Powodzenia. –
szepnął do przyjaciół Remus. Wraz z Peterem wyszli z sali i usiedli obok drzwi,
które pod wpływem zaklęcia nauczycielki zatrzasnęły się z głośnym hukiem.
- Wyczuwam
kłopoty – mruknął Peter do Lupina.
- Najpierw
należy rozpatrzyć całą sytuację – powiedział Remus rozkojarzony. – McGonagall
jest na nich zła jak nigdy i wywalą ich ze szkoły – to są przypuszczenia.
McGonagall ich lubi, ale uważa, że są nieodpowiedzialni – to są fakty. Syriusz
i James – to są totalne czubki. Okej, wszystko się zgadza. – Remus spojrzał się
na sufit jakby nagle zaciekawiło go życie pajęczej rodziny tworzącej na nim
swoją sieć, po czym opuścił głowę i uśmiechnął się pokrzepiająco do Petera.
- Coś w tym
jest – Peter również uśmiechnął się bez przekonania.
Nagle drzwi
otworzyły się na pełną szerokość. Próg przekroczyli James i Syriusz. Na ich
twarzach malowała się ogromna satysfakcja z nutka rozbawienia. Usiedli
opierając się o bijące chłodem mury zamku tak, że znajdowali się dokładnie naprzeciwko
Remusa i Petera. Co kilka sekund spoglądali na siebie porozumiewawczo
powstrzymując śmiech. Niezręczna cisza trwała zaledwie chwilę.
- I co,
wyrzucają was? – spytał zdezorientowany Peter.
- No co, ty –
James uśmiechną się wesoło. – pogrzało cię?
- Macie
szlaban? – spytał Remus.
- Strzela dalej
szalony rewolwerowcu! – odrzekł Syriusz.
- Więc?
- Jest lepiej
niż przypuszczaliśmy. Jest cholernie dobrze!